Musiałem zakazać Peppy Pig, bo mój maluch ciągle powtarzał jedno niegrzeczne słowo

Ci z Was, którzy oglądali wcześniej moje felietony o Peppie Pig, wiedzą już, że nie jestem największym fanem tego serialu.
Wspominałem już, że przejdę na rodzinną rozrywkę Disneya „Bluey”, zamiast pozwolić mojemu dwuletniemu dziecku śledzić przygody Peppy, George’a, Mamy Świnki i Taty Świnki.
Jednak od czasu mojej pierwotnej wypowiedzi zdarzyło się raz, że przypadkowo obejrzeliśmy program CBeebies. Prawdę mówiąc, nie było to celowe, desperacko staraliśmy się znaleźć inne programy, które naszym zdaniem byłyby bardziej odpowiednie dla naszego malucha. Właśnie oglądaliśmy program Justina Fletchera „Something Special” i zanim się zorientowaliśmy, na kanale pojawiły się te niesławne świnki.

Oczywiście, gdy Peppa i jej rodzina zaczęli chichotać w czołówce, zostaliśmy przywitani rykiem ekscytacji ze strony małego dziecka, które nie oglądało przedstawienia od jakiegoś czasu.
Spojrzałem na moją partnerkę i oboje skinęliśmy głowami na znak aprobaty, że zrobimy jeden mały wyjątek – i że ona może obejrzeć film „tylko ten jeden raz”.
Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że przyjdzie nam słono zapłacić za „tylko ten jeden raz”, za błąd, który będzie nas dręczył przez wiele tygodni.
Myślę, że warto odnotować, że nasza córka, poza momentami, gdy jest chora, generalnie chętnie je i pochłania większość jedzenia bez większego wysiłku. Wracając jednak do serialu i tego, jak to wszystko się ze sobą łączy.
Przypadkowo pozwoliliśmy naszemu dwuletniemu synkowi obejrzeć 34. odcinek pierwszego sezonu, zatytułowany „Lunch”. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że to prawdopodobnie najgorszy odcinek, jaki kiedykolwiek widziałem, i teraz bardzo żałuję, że w ogóle go obejrzałem.

W tym odcinku George, Peppa, Mama Świnka i Tata Świnka odwiedzają Babcię i Dziadka Świnkę, którzy zebrali świeże warzywa ze swojego ogrodu i zaprosili wszystkich do spróbowania ich razem z nimi przy swoim stole.
Podczas gdy wszyscy zajadają się pysznymi, domowymi produktami, George wygląda na zakłopotanego. Babcia, Dziadek, Mama i Tata Świnka zachęcają go do spróbowania różnych sałatek, na co on odpowiada niegrzecznie: „Fuj”, wystawia język, odsuwa się od talerza i kręci nosem.
Odmawiając spróbowania czegokolwiek, co mu podano, za każdym razem mówił im po prostu: „Ble”, po czym w końcu wybuchał płaczem.
Dziadek wkroczył z pomysłową taktyką, zamieniając sałatkę w dinozaura, a George, zafascynowany T-Rexem, w mgnieniu oka pochłonął zdrowe jedzenie.

Rozumiem, do czego zmierzali twórcy serialu, jeśli chodzi o fabułę – odrobina kreatywności może zdziałać cuda, ale używanie słowa „fuj” w otoczeniu restauracji, w obecności podatnych na wpływy maluchów, jest po prostu nie do przyjęcia.
Gdy tylko usłyszeliśmy słowo „fuj” z ust George'a, wiedzieliśmy, że czekają nas kłopoty. Jesteśmy w takim wieku, że wszystko, co powiesz na głos, zostanie przez nas wchłonięte niczym gąbka chłonąca wodę.
I rzeczywiście, nawet po zakończeniu odcinka, nasz dwulatek nadal powtarzał słowo „fuj”, uważając to za niesamowicie zabawne. Mieliśmy nadzieję, że to minie, ale tak się nie stało.
Następnego dnia podaliśmy naszej córce na kolację lasagne domowej roboty, posiłek, który osobiście przygotowałem całkowicie od podstaw i którego gotowanie zajęło mi prawdopodobnie większą część z pięciu godzin - rozłożonych na różne pory dnia.
Kiedy z dumą postawiłem jej talerz na stole, ponownie usłyszałem „fuj”. Próbowałem zachęcić ją do jedzenia, żartobliwie nawiązując do samolotów, ale zostałem jeszcze bardziej zignorowany, gdy powiedziała: „Fuj, fuj i fuj”, zupełnie jak George wcześniej w tym odcinku.
Nie działo się to tylko w naszym domu i nie byliśmy jedynymi, którzy byli świadkami jej bezczelnego chamstwa. Mamy to szczęście, że nasi rodzice pomagają nam w opiece nad dziećmi raz lub dwa razy w tygodniu. Podczas jednej z wizyt podali nam lunchowy przysmak – kanapki z masłem orzechowym – ale spotkali się z dokładnie taką samą reakcją.
Po zebraniu dokumentów poczuliśmy się zażenowani, podsumowując, że to George ponosi winę za jej niegrzeczne zachowanie podczas posiłków. Wszyscy zgodnie zgodziliśmy się, że Świnka Peppa zostanie teraz surowo zakazana w obu domach.
Nawet jeśli Peppa Pig znów przez przypadek pojawi się na naszym ekranie, to i tak rzucę się po pilota szybciej niż Usain Bolt, żeby ją wyłączyć, bo szczerze mówiąc, wszyscy rodzice mówią, że nie warto narażać się na dodatkowy stres i przepraszać z rumieńcami na twarzy.
Peppa Pig jest obecnie emitowana na kanałach CBeebies i Netflix.
Daily Mirror