Czy warto spędzić urlop w zimowym hotelu – bez śniegu i nart?


Czy hotel zimowy nadaje się wyłącznie dla miłośników sportów zimowych i głębokiego śniegu?
Jako jedna z niewielu osób w Monachium niejeżdżących na nartach (tak, coś takiego istnieje) nie należę do nieproporcjonalnie dużej grupy osób, które spędzają całą zimę i połowę wiosny na stokach. Mimo wszystko zauważyłem jedną wspólną cechę. Osoby, które chcą uniknąć drogi powrotnej pełnej korków lub nie posiadają własnej nieruchomości w górach, zatrzymują się w hotelach . Zawsze romantyzowałem ideę tych tak zwanych zimowych hoteli. Siedzenie na owczej skórze i picie gorących napojów, jedzenie serowego fondue i wskakiwanie do sauny. Ale czy naprawdę warto wybierać się w (długą) podróż w góry, jeśli nie będę musiał stać przed wyciągiem razem z innymi przez cały dzień? A jak to wygląda poza sezonem, kiedy ze szczytów górskich zniknął śnieg, schroniska serwują posiłki jedynie turystom wędrującym pieszo, a z zimowego snu pozostały tylko roztopy?
Tę treść można również wyświetlić na stronie, z której pochodzi .
Odważyłam się i po raz pierwszy w życiu wybrałam się do klasycznego zimowego hotelu. Bez nart, bez zimowych ambicji, bez oczekiwań. Miejsce docelowe: jeden z najbardziej kultowych hoteli górskich w Europie, „The Chedi” w Andermatt . Jest to popularne miejsce w Szwajcarii, które co roku przyciąga tysiące turystów, którzy cenią sobie hotele z gwiazdkami tak samo, jak i idealne stoki z panoramicznymi widokami. Jednak i ja miałem się coraz bardziej zachwycać tym miejscem. Już wkrótce po przyjeździe zdałem sobie sprawę, że w moich oczach podróż do tego hotelu i spędzenie większości czasu w ciągu dnia w górach było niemalże stratą czasu. Są trzy konkretne powody, które przemawiają przeciwko temu rozwiązaniu...
Dlaczego „The Chedi Andermatt” jest właściwym wyborem na Twoje następne wakacje, nawet jeśli nie masz śniegu i nie masz nart:Ten fakt dotyczący hotelu utkwił mi w pamięci do dziś – i wiele mówi o tym, jak dużą wagę przywiązuje się tu do komfortu. Chedi Andermatt został zaprojektowany tak, abyś czuł się dobrze. A nawet gdy opuścisz swój pokój, musisz przejść tylko kilka metrów, zanim powita cię kolejny fotel (i towarzyszący mu kominek)... jeśli w ogóle uda ci się tak daleko dotrzeć. Możliwe, że odwołałam krótki spacer, który zaplanowałam na ostatnią chwilę, bo nie mogłam wstać z łóżka. Rozpalenie prywatnego kominka gazowego z widokiem na góry za naciśnięciem jednego przycisku dało mi nowe, nieoczekiwane poczucie relaksu. Kto dobrowolnie opuściłby takie łóżko, żeby wybrać się na krótki spacer o 7 rano lub (co jeszcze dziwniejsze) ustawić się w kolejce do windy?
Wspomniałem o tym powyżej: biorąc pod uwagę, ile możliwości relaksu oferuje swoim gościom luksusowy hotel górski, taki jak „The Chedi Andermatt”, niemal marnotrawstwem jest przebywanie cały dzień na śniegu i wracanie dopiero wieczorem na kolację i pójście spać (nie zapomnij rozpalić w kominku!). Wizyta w takim hotelu bez żadnych ambicji związanych ze sportami zimowymi dała mi możliwość całkowitego skupienia się na ofercie okolicy. Wszystko na co nie masz czasu, gdy chcesz jak najdłużej pozostać na stoku. Luksusowe zakupy u takich marek jak Fendi i Celine w hotelowym butiku „Tasoni”, masaże i zabiegi w spa (2400 metrów kwadratowych, partnerem ds. urody jest tu Biologique Recherche) oraz łóżko „Hästens” w pokoju — idealne również na drzemkę po obfitym lunchu. Skoro mowa o jedzeniu…
Dla mnie intensywne jedzenie jest częścią wakacji. I tak, oczywiście, zimą będziesz mógł zjeść fondue w „The Chedi Andermatt” lub zamówić rösti do pokoju na lunch. Ale co jest wyjątkowego, to różnorodność i jakość, które możesz uzyskać, gdy pozwolisz sobie na przyjmowanie każdej oferty każdego dnia. Jeśli masz ochotę spróbować ponad 40 różnych rodzajów sera w pięciometrowej, przeszklonej Wieży Sera, możesz zaplanować kilka dodatkowych dni urlopu. Oprócz tych regionalnych przysmaków, większą różnorodność można znaleźć między innymi w dwóch flagowych restauracjach „The Chedi”. Po pierwsze, w „The Japanese”, dwugwiazdkowej restauracji pod kierownictwem Dominika Sato i Fabio Toffolona, która wyznacza standardy, ale panuje w niej równie przyjazna atmosfera, jak w reszcie hotelu. O jedną gwiazdkę uboższy, ale o wiele metrów wyższy jest „Japończyk w Gütsch na wysokości 2400 m”. Warto wybrać się na przejażdżkę gondolą do najwyżej położonej w Europie restauracji, wyróżnionej gwiazdką Michelin. Można tam dotrzeć nawet bez nart.
vogue